niedziela, 27 marca 2016

SunnyBoy białe róże i czarny kruk

- wieszczysz śmierć kruku?? - SunnyBoy z niepokojem przyglądał się wielkiemu ptakowi siedzącemu na płocie ogrodu pełnego białych róż.
- skąd. pilnuję cię tylko - odparł kruk. - zniknę gdy oddasz jej wszystkie róże.
- ale one się mnożą!! 
- nie. to ty je mnożysz. zaprzestań.
SunnyBoy z westchnieniem ściął różę i oddał krukowi. a ten odleciał bez pożegnania.
"chciałbym być choćby tym ptaszyskiem byle być bliżej niej....." pomyślał chłopak.
tylko jak zostawić róże??

- czy mógłbyś nie zrzucać na mnie tych róż??!! - krzyknęła czarodziejka gdy dość kolczasty kwiat spadł na jej głowę.
- ciesz się że nic innego nie spuszczam - odparował kruk. - ależ ta jest brzydka i kolczasta. on już naprawdę nie ma gustu ostatnio - marudziło ptaszysko.
- wiesz co?? on ma ich coraz więcej - powiedział do czarodziejki poprawiając pióra czarne jak włosy młodego araba.
- nadmiar róż kojarzy mi się z haremem. a do haremu trzeba mieć mocny łeb. mocniejszy niż do polskiej wódki - roześmiała się czarodziejka.
- no. a ty do haremu pasujesz jak zdrowaśka w meczecie.
- rację masz kruku.
- to daj mi truskawkę!! - zażądał kruk.
- są jeszcze zielone.
- to zrób ją czerwoną. od czego jesteś czarodziejką?? ty sama masz harem - ciągnął kruk spoglądając w dół gdzie u stóp szklanej góry tłoczyła się grupka "ciężko zakochanych". niedbale wycelował i wypuścił z dzioba truskawkę. pacła równo w głowę Borka.
- już kwitnie?? już kwitnie?? - krzyknął wyrwany z paprociowych snów Borko.
- leć po jakąś wodę życia albo co Paskudzie.... - czarodziejka rzuciła truskawką w tarzającego się ze śmiechu kruka.
- wódy ci przyniosę idiotko - poprawił pióra z godnością i odleciał.
po drodze znów coś spuścił na męski harem u stóp szklanej góry. "fuckin' shit!!" dobiegło uszu czarodziejki. 
- co zrobisz z haremem?? - zapytała Smok odrywając się na chwilę od puzzli które układała już od roku. pracowicie składała rozbite serce lalki żeby MagicznaLalkarka mogła je umieścić w naprawionym ciele.
- jakiś turniej się zorganizuje. przynajmniej dostarczą nam rozrywki. ogłosi się "niech wygra najlepszy" czy "renta ksienżniczki dla najlepszego" i jakoś to będzie.
- dobry pomysł - sapnęła Smok drapiąc się po nosie. - a SunnyBoy i jego róże??
- będzie ścinał je dla mnie. po jednej codziennie. aż którejś zrobi mu się żal. i ją sobie zostawi. i straci mnie.
- czy on wie że chce ciebie a nie róży?? - Smok coraz intensywniej drapała się po nosie.
- tak. ale z różą jest łatwiej niż z czarodziejką. nie wiem czy wybierze trudniejszą drogę. ja mogę mu ją tylko wskazać. nie zdecyduję za niego. nie pójdę za niego. to jego wybór. jego serca albo......
- A PSIK!! - znienacka kichnęła Smok wprost w poukładane puzzle.
- .....i cały nasz misterny plan w..... - trzaśnięcie drzwi zagłuszyło ostatnie słowo Smok.
- może warto od razu kleić?? - zapytała DobraMoc zdejmując wiosenny płaszczyk.

koty spały. Smok od nowa układała puzzle. w kociołku bulgotała maseczka przeciwzmarszczkowa a magiczne olejki szemrały w buteleczkach. czarny kruk karmił białego jednorożca szypułkami od niedojrzałych truskawek.
błogosławiony spokój - pomyślała czarodziejka i odpaliła czerwonego malborka i mp3.

nuciła czarodziejka......




w roli śpiącego kota: Antoni Zapchleniusz Spadałko





czwartek, 31 grudnia 2015

pożegnanie

jak perkolator może zawieść?? co trzeba spieprzyć żeby nie zrobił kawy??!! - wściekła się czarodziejka patrząc podejrzliwie na najprostsze urządzenie do parzenia kawy. 
a jednak. w zbiorniczku była znikoma ilość upragnionego napoju a imbryk podejrzanie parował i coś szeptał złowieszczo. pozwoliła mu ostygnąć i ponownie zabrała się do przyrządzania kawy. 
"czarodziejka vs kawa starcie drugie" - napisała do znajomego. 
po kilku minutach z ulgą przelewała smolisty pachnący upojnie płyn z perkolatora do ukochanego zielonego kubeczka.
i wtedy właśnie z impetem do kuchni wpadło Licho i wrzeszcząc rzuciło się obejmować czarodziejkę. gipsem trąciło..... oczywiście nie zauważyło......
zielony ukochany kubek runął na podłogę..... 
czarodziejka klęczała nad skorupkami leżącymi w kałuży kawy jak we krwi.
krzyczała i płakała......
płakała nie dlatego że kubeczek był od Zapieckowego......
był ostatnim prezentem od niego. wymuszonym oczywiście. po prostu powiedziała że chce ten kubek. zielony. w koty. gdyby on jej go nie kupił - sama by sobie kupiła. po prostu chciała go mieć.
a jednak. kupił.
potem wypomniał. jak wszystkie inne prezenty. 
jak imbryczek z filiżanką na pierwszą wspólną gwiazdkę. filiżanka od początku była pęknięta.
jak telefon. nie miał androida. 
jak poduszka z helołkitty......
to że dał i wypominał było przykre ale nie bolało tak bardzo jak to co zrobił z prezentami od niej.....
nad trupkiem zielonego kubeczka opłakiwała obrączkę którą mu dała. srebrny pierścień z Runami. nosił na szczęście i jako symbol ich związku. jedynego prawdziwego i nierozerwalnego. 
obrączkę z Runami oddał tamtej. nowej miłości. czarodziejce kłamał że zgubił. że zostawił w pracy. 
sam nosił już grubą goldzianę. też kłamał czarodziejce że to pamiątka po Babci. znaleziona w kieszeni spodni. a przecież ona prała jego spodnie. sprawdzała kieszenie żeby czegoś nie wyprać przypadkiem...... jakimż trzeba być idiotą żeby tak beznadziejnie kłamać.......
opłakiwała bransoletkę z czarnych koralików. pracowicie splatała ją dla niego. bo było mu go żal. że spędza te święta sam. w wielkanoc nikt nie powinien być sam przecież. w żadne święta. więc długo w noc zszywała tę bransoletkę. a on oddał ją tamtej..... bo nie był sam w te święta. chwalił się światu swoim urlopikiem z nową miłością. 
miłością której przed czarodziejką zapierał się od grudnia do kwietnia. nawet gdy pokazała mu zdjęcia jakie dostała od wspólnych znajomych. 
jakimż trzeba być idiotą żeby tak beznadziejnie kłamać......
jakaż to miłość którą się zdradza.
jakaż to miłość której się zapiera.
łkała czarodziejka zbierając skorupki zielonego kubeczka. 
nie zauważyła że któryś z odłamków skaleczył ją.
patrzyła zdziwiona jak krew miesza się z kawą......
płakała. 
nie z bólu. nie z żalu nad utraconą miłością. tu już nie było nad czym. bo żadna prawdziwa miłość innej nie szuka. innej nad nią nie przedkłada. 
płakała bo doprawdy przykro jest stwierdzić że tak długo zamiast kota hodowało się świnię.......

happy new year.......
for all


niedziela, 27 grudnia 2015

sukienkowe CzaryMary


sterany wojną wygnaniec syryjski spał spokojnie w chłodnej bawarii uśmiechnięty po rozmowie z czarodziejką.
robiący wyższego stopnia specjalizację z rozwalania smartfonów algierczyk spał spokojnie w ciepłej algierii śniąc o kawie której jego zdaniem ona pić nie powinna. 
wysokich lotów bohater wieży kontrolnej w bagdadzie spał bardzo niespokojnie śniąc o własnym haremie blondynek podobnych do czarodziejki. 
a sama czarodziejka siedziała w swoim prywatnym salonie w zielonym fotelu z zielonym kubkiem w dłoni. w kubku nie było zielonej herbaty tylko czarna kawa. to co że w środku nocy?? skoro się nie zdążyło wypić drugiej za dnia....
słuchając Anki przypomniała sobie rozmowę z MauąWiedźmą. o dzieciach. bo MauaWiedźma kochała świat. miała serce wielkości dorodnej szynki. kochała swoją pracę. rodzinę. przyjaciół. ale nade wszystko kochała dzieci. i choć wszystkie okoliczne zaprzyjaźnione traktowała jak własne to jednak..... własne. no właśnie.
no więc MauaWiedźma opowiadała jak to przyjaciółka życzyła jej świątecznie "....i choć jedna "sukienka"..."
- no tak - wtrąciła czarodziejka - Licho też miało nosić sukienki. falbanki koronki te sprawy. kokardeczki spineczki. junoł. najlepiej uziowe.....
- aha. a nosi glany i dżiny - roześmiała się MauaWiedźma.
- pół biedy że glany są czerwone a dżiny w różyczki - pocieszyła się czarodziejka.
zajechały wtedy właśnie pod cmentarz. nie wszystkie wiedźmy mają wstęp w Zaświaty. a Ktoś czekał na MauąWiedźmę.
te "sukienki" to tak jakby przyklepane..... - myślała czarodziejka siorbiąc kawę wśród nocnej ciszy.
ale że z natury była dość niecierpliwa i ciekawska i nade wszystko lubiła WIEDZIEĆ - no w końcu była wiedźmą..... ;) - wezwała posiłki.
- przepraszam za kota - powiedziała DobraMoc - zawsze się wepchnie. - z niechętnym prychnięciem odsunęła miseczkę buraczków którymi ostatnio opychała się bez pamięci czarodziejka i na uwolnionej części stołu usadziła dorodnego czarnego kota. Bonito machnął ogonem i przyjrzał się śpiącym arabom.
- skąd ty ich bierzesz?? - mruknął do czarodziejki.
- złożyłam zamówienie na "bruneta życia" - odpowiedziała.
- i trochę za dobrze ci wyszło - ni to zapytał ni stwierdził kot.
- jak zwykle. jestem skuteczna. i nie zaglądaj mi w myśli - roześmiała się czarodziejka.
DobraMoc w tym czasie poczęstowała się lipową herbatką obficie i wyjęła Runy.
- no to wychodzą nam dwie "sukienki"..... - stwierdziła wyciągając kamień ze znaczkiem.
- ale że już?? - podskoczyła w fotelu czarodziejka.
- nie..... ale chwilę potem. - podpowiedział DobrejMocy drugi kamyczek.
- a mnie to tak chodzą po głowie bliźniaczki albo szybko jedna po drugiej - czarodziejka zabrała z kociego pyska kamyczek.
- raczej szybko jedna po drugiej - DobraMoc zagarnęła kamyczki do woreczka.
- no tak. bliźnięta raczej w rodzinie nie występują. - wiedźmy też czasem kierują się logiką.

- skąd tu tyle róż?? - DobraMoc nieco przytomniej rozejrzała się po salonie czarodziejki.
- SunnyBoy je znosi. codziennie ścina jedną ze swojego "ogródka" i mi przynosi. nadaje im imiona.
- oczekujesz jakiegoś konkretnego imienia?? - domyśliła się DobraMoc.
- owszem. nie jestem przecież dobrą wróżką - roześmiała się czarodziejka i zapakowała spory bukiet białych róż dla koleżanki.
DobraMoc udała się do domu znikając po prostu. zabrała ze sobą własnego czarnego kota podarowany pęk róż i czarodziejkową packę na muchy. doskonały środek do przywracania mężczyznom jasności myśli.

a czarodziejka wróciła do pilnowania arabskich snów i przypominania sobie jak to wymyślała Licho.
z blond loczkami w uziowych kokardkach.
loczki mogły być po dziadku.
ale po kim Licho miało być blondynką??!!
przecież musiało być orzechowe.......

DobraMoc zbiera kamyczki - może jakiś pod kocim ogonem Boniego się schował.
całkiem przypadkiem rzecz jasna...... ;)

sobota, 26 grudnia 2015

miłosne jemiołowe zamotki

w przyszłym roku sama ścinam jemiołę - mruczała czarodziejka pod nosem choć wspomnienie brązowego spojrzenia PanaOdJemioły grzało jej serduszko.
fot.internet

pracowicie motała pęk jemioły czerwoną rafią pod czujnym okiem MauejWiedźmy.
przecież obiecała MauejWiedźmie miłość. i gdy ta przyszła - należało ją wesprzeć.
więc spory pęk jemiołowych gałązek omotywała grrubo czerwoną rafią szepcząc przy tym zaklęcia.
- słuchaj - zagaiła MauaWiedźma widząc że czarodziejka solidnym supłem związała rafię i zaklęcia - a nie możesz ty sobie jakiejś miłości namotać??
- no może i mogę - zastanowiła się czarodziejka. - może i powinnam namotać sobie jakiegoś gorącego bruneta.
a wtedy odezwało się Przeznaczenie "ty już go masz". i sobie poszło nie odpowiadając na pytanie czarodziejki "ale który to??!!".
westchnęła tylko i zawiesiła magiczny pęk u futryny. niech rozsnuwa swą Moc.
przecież to 25. grudnia. dzień zawieszania jemioły.


verry merry xmas everyone :D







niedziela, 29 listopada 2015

Róża jest tylko Jedna


ledwo czarodziejka posprzątała swój ogródek i przygotowała go do zimy 
huknęło
grzmotnęło
i pojawił się SunnyBoy
z całym ogrodem białych róż.
- oszszszszcholerra..... - zaklęła pod nosem - cała robota na nic. ogród pełen kwiatów na zimę!! ale fakap......
- trochę za dużo ich n'nie?? w główce się kręci co?? - zagadnęła uprzejmie chłopaka.
a w głębi duszy pomyślała "lepiej w główce niż w głowie. zajrzyjmy w tę głowę".
- to czego ode mnie chcesz SunnyBoy??
- moja historia jest stara jak świat. był czas w moim życiu zanim dopatrzyłem się co jest grane i co rzeczywiście o mnie myślisz. to popatrz teraz. otwórz szeroko oczy. dziś mądrzejszy odchodzę z moją złamaną dumą. jestem tylko niczyim durniem. i to nie jest śmieszne. bo jestem niczyim durniem. a wolałbym być twój. wiesz jak to mówią - "prawda cię uwolni". i było tak fajnie aż  ty przestałaś chcieć. możesz się teraz śmiać. a mi jest niefajnie. gdy próbuję zachować twarz a serce pęka. i wiem że spierdoliłem. a teraz jestem niczyim durniem. i tęsknię do tego co miałem. nie chcę być niczyim durniem. chcę być twój. twój.twój. bo głupi jestem i tak. czy odejdę czy zostanę. po co?? po co muszę biec?? chcę byś się śmiała. chcę twego uśmiechu. chcę czuć że należę do kogoś. a teraz jestem niczyim durniem. i to wcale nie jest śmieszne. bo teraz jestem niczyim durniem. a chcę być twój. naprawdę. nie chcę być niczyim durniem. chcę. być. TWÓJ.
- to dość proste mój drogi. musisz tylko patrzeć sercem myśleć głową i czuć. bo gdy mężczyzna kocha kobietę nie zaprząta swojego umysłu niczym innym. mógłby sprzedać świat za to wyjątkowe uczucie. jeśli ona jest zła nie dostrzega tego. ona przecież nie mogłaby zrobić nic złego... odwróci się od swojego najlepszego kumpla jeśli on jej ubliży. gdy mężczyzna kocha kobietę wyda swoją ostatnią dziesięciocentówkę żeby dać jej to czego potrzebuje. mógłby zrezygnować ze wszelkich wygód i spać na deszczu jeżeli ona powie że ten sposób jest właśnie tym właściwym. kiedy mężczyzna kocha kobietę tak nieprzytomnie i tak bezgranicznie ona tak łatwo może go zranić bawiąc się jego uczuciem i robiąc z niego głupca. on jest ostatnim który się o tym dowie. kochające oczy nie chcą widzieć tego. gdy mężczyzna kocha kobietę nigdy jej nie skrzywdzi. nigdy nie przytuli innej dziewczyny. zrozumiałeś SunnyBoy??
a ja nawet ci ją oznaczę. - i złotym nożem ścięła jedną spośród białych róż.
chwyciła jego lewą dłoń i wycelowała nóż w serdeczny palec.
chłopak próbował cofnąć rękę.
- nie bój się. to boli tylko kiedy płaczesz.
kroplę krwi chłopaka wpuściła w kwiat.
i czarodziejka zniknęła wraz z kwiatem.
- a co ja mam teraz zrobić?? - krzyknął SunnyBoy w pustą przestrzeń.
- weź to na klate koleś. szukaj. - odezwał się Borko znad paproci. - i tak masz dużo szczęścia. większość słyszy od niej "odpierdol się bardzo serdecznie i nie pozostawajmy w kontakcie".
spróbuj tego SunnyBoy. może ona wróci.
stand by me



Jedna Jedyna



sobota, 28 listopada 2015

the Rose is only ONE

fairy barely cleaned up your garden and prepare it for winter
we could hear the roar and thunder
and appeared SunnyBoy
with a garden full of white roses.
- oszszszszcholerra..... - cursed quietly a girl - all my work for nothing. garden full of flowers for the winter !! fuck'up.......
- whaz'up?? a little too many of them?? dizzi in heady?? - she asked the boy  .
and deep in own Soul she thought "better heady then head. let's look there".
- so. whataya want from me??
- my story is as old as the hills..... had the time of my life before i could see what was really going on and what you really thought of me. look at me now. eyes open wide. wiser today and driving away with my shattered pride. now Iim nobody’s fool. it ain't no fun anymore cause now that i’m nobody’s fool. i'd rather be yours. well you know what they say the truth sets you free. and that’s just great unless you don’t wanna be. and you can keep the last laugh. cause i don’t like how it feels when you save face but your heart breaks. well you’ve cut the wrong deal. now i’m nobody’s fool. i miss the way it was before. don’t wanna be nobody’s fool. i wanna be your. your. yours. cause i'm a fool anyway. whether i leave or stay. so why why did i have to run?? i wanna make you laugh. i wanna make you smile. i wanna feel like i belong to someone. now i’m nobody’s fool. it ain't no fun anymore. cause now that i’m nobody’s fool. i wanna be yours. yours. don’t wanna be nobody’s fool. i wanna be yours.
- it's pretty simple. my dear. you have to see with your heart think with your mind and feel. coz when a man loves a woman can't keep his mind on nothin' else. he'd change the world for the good thing he's found. if she is bad he can't see it. she can do no wrong. turn his back on his best friend if he put her down. when a man loves a woman he'll spend his very last dime tryin' to hold on to what he needs. he'd give up all his comforts and sleep out in the rain if she said that's the way it ought to be. when a man loves a woman down deep in his soul she can bring him such misery if she is playin' him for a fool he's the last one to know. lovin' eyes can never see. when a man loves a woman he can do her no wrong. he can never hug some other girl. do you understand SunnyBoy??
even i mark your rose - and with gold knife she cuts one white flower.
she grabbed his left hand and pointed the knife in the ring finger.
the boy tried to undo his hand.
- don't be affraid. it only hurts you when you cry. 
she let a drop of blood to the flower. blood gave petals red tint.
......and the magician disappeared along with the flower.
- what should i do now!!?? - shouted SunnyBoy in empty space.
- take it on the chest buddy. look for your flower. - said Borko from the fern. - and so you have a lot of luck. you arrive at a glass top. you met her. you talked with her. most men hear from her only "fuck you very very much so please don't stay in touch".


try with it SunnyBoy. maybe she'll come back.

stand by me

One And Only



sobota, 31 października 2015

bajki Borka i paproci

U stóp szklanej góry stanąłem, tam gdzie mej drogi kres, dotarłem po długiej podróży, U stóp szklanej góry zatrzymałem się gdzie na szczycie czarodziejka swą siedzibę miała. Spoglądając ku szczytowi dostrzec ją próbuje, zrobił bym krok więcej lecz wielka siła mnie powstrzymuje. Choć próbuję odejść, ta sama siła nie pozwala zawrócić. Nie mogę zrobić kroku do przodu, w tył ani obrócić. Wpatrzony w jej kierunku próbowałem ją dostrzec, lecz jej nie widziałem, była tam na szczycie, ja u stup góry stałem. Choć nigdy się nie widzieliśmy, czułem jak byśmy się znali. Jak by na innym świecie byśmy się poznali. Zapach kadzidła unosił się wokoło, kadzidła wybornego. Jak przystało na czarodziejkę kadzidła najlepszego. Jej wielka siła mą duszę przeszywała, me tajemnice poznawała. Powierzałem jej sekrety moje, by strzegła je niczym swoje. I mogłem tam wiecznie u stóp góry stać, lecz nie wiedziałem jak długo to miało trwać...
utknął w lesie u podnóża szklanej góry. utknął pod koniec czerwca gdy po długich poszukiwaniach znalazł kwiat paproci. niestety - już przekwitły.
- rozmyślał Borko Który Utknął.
siedział więc Borko i nawet już swojego niefartu nie przeklinał. czekał nie wiadomo na co. na nic właściwie. łapał tylko myśli przebiegające mu przez mózg i serce.
dotarły te myśli do czarodziejki. dobrze wiedziała czego Borko pragnie. do czego tęskni. liczył że kwiat paproci spełni jego marzenia. ale spóźnił się tym razem. nakryła więc szklanym kloszem miejsce gdzie Borko zamarł w smutku nad paprociowym krzewem. jego samego posypała magicznym proszkiem letargu.
niech czeka do przyszłego roku. niech przetrwa. a paproć obficie podlała odżywką. zakwitnie dla Borka.
fot. Grażyna Anna Woroch
wstęp: Borko Rokosh. znajomy czarodziejki. dziękuję Borko :)

czwartek, 13 sierpnia 2015

ukryte łzy ukryty dom


- coś jest cholerrnie nie tak - sarknęła Smok wygarniając z szafy w sypialni na pięterku stosik uziowych bluzeczek. 
- ona płacze do środka - stwierdziła DobraMoc wpychając uziowe bluzeczki do foliowego worka na śmieci. - oddamy to biednym. prawie nowe..... 
- do środka?? - zdziwiła się Smok.
- tak. od kwietnia czarodziejka nie uroniła ani jednej łzy. zimą wypłakała wszystko. nie jest dobrze. nie zamarły w niej uczucia. zamarły łzy. nie wypłakuje ich na zewnątrz. - DobraMoc oglądała patchworkową kolorową spódniczkę. - zostawiamy. ona jeszcze ją założy. 
- i te dzikouziowe rajstopy?? - Smok zamachała kolorowym pękiem.
- tak. - i zgodnie schowały kolorowe ciuszki na dnie najniższej półki. 
szafa czarodziejki znowu była czarna. 
ubrana w ukochaną czerń napęczniała niewypłakiwalnymi łzami czarodziejka siedziała w swoim saloniku skłębuszkowana w fotelu. na stoliku przed nią stały zapalone czarne świece z wygrawerowanymi imionami i leżały porozkładane zdjęcia. drżącą dłonią sypała zioła w płomienie świec i magiczne proszki na zdjęcia. mamrotała przy tym zaklęcia. brzmiały one mniej więcej tak:
- nigdy więcej bicia..... nigdy więcej duszenia..... nigdy więcej "fuck off bitch"...... nigdy więcej poprzeczek..... nigdy więcej wiśni w wódce..... nigdy więcej wódki w mężczyźnie.... nigdy więcej miłości..... never ever..... niech się spełni.
płomienie buchnęły iskrami. 
- omg..... schowała domek i szklaną górę..... - jęknęła Smok.
- i swoje serce zamieniła w diament. mówiłam że płacz do środka niczego dobrego nie przyniesie. - DobraMoc chwyciła worek wypchany uziowymi ciuszkami. 

czarodziejka wyszła przed swój ukochany domek. rozwinęła lśniące skrzydła i poleciała oglądać efekt zabiegów magicznych.
- no!! - sapnęła zadowolona. - nikt więcej tu nie trafi. 

jej dom wyglądał teraz jak odbicie w kałuży. zamku?? drzewa?? 
przypatrz się dobrze DrogiCzytelniku......


fot. Adam Stepien Kulej


za udostępnienie zdjęcia jako ilustracji i natchnienie Adamie dziękuję!!



czwartek, 19 marca 2015

odnalezione imię czarodziejki


czasem straszliwe zrządzenia okrutnego Losu każą czarodziejce zejść na ziemię.
tak stało się i tym razem: zabrakło jej papierosów.
poranna kawa bez papierosa?? niemożliwe!!
więc pozbierała się. nalała kawy do ukochanego zielonego kubeczka "koci żywot" i powędrowała wśród śmiertelników do najbliższego miejsca obficie zaopatrzonego w czerwone malborki setki. 
nie pali w domu więc przysiadła z papierosem kawą i wielkim zeszytem na notatki magiczne przy stoliku przed zamkniętą o tej porze dnia winiarnią.
paliła. popijała kawę. robiła notatki z myśli przechodzących śmiertelnych istot niemagicznych.... 
aż otworzyły się drzwi winiarni (teoretycznie o tej porze dnia zamkniętej). 
wyszedł z nich PanPrzystojny i stawiając na stoliku popielniczkę powiedział:
- wybrałem najpiękniejszą jaką miałem. przyda ci się Iskierko.
- dziękuję. to jest właśnie moje zagubione dawno imię. skąd wiedziałeś?? - zapytała.
- bo twoje oczy iskrzą uśmiech rozjaśnia świat i jesteś moją dobrą wróżbą - gdy cię zobaczę - dzień jest udany. 


- jeszcze przez chwilę tu będę. ciesz się udanymi dniami.
- a gdy odejdziesz?? 
- pozostawię ci światełko które poprowadzi cię wprost do spełnienia marzenia. to moje podziękowanie za przypomnienie imienia. 


fot:Regina

piątek, 6 marca 2015

prawo przyczyny i skutku


- jak nazwałaś nowego kota?? tego od EverythingSweet - zagadnął KotZapieckowy czarodziejkę gdy wreszcie późnym wieczorem zostali sami i kręcili się pomiędzy łazienką i sypialnią.
- Ktoś. - odpowiedziała czarodziejka.
- dlaczego tak?? - drążył Kot.

- bo ktoś ubiegł Twoje przeczucia i zdążył zapukać do drzwi podczas gdy wyżerałeś bigos Babci spod ręki - wyjaśniła.
- yhy........ mało tego życiem nie przypłaciłem.....
- no. Babcia jest szybka w operowaniu chochlą - zaśmiała się dziewczyna włażąc jak zwykle po kolanach do łóżka i moszcząc się w pościeli.
- Ktoś i EvevrythingSweet. fajnie - mruknął Zapieckowy pakując się na swoją stronę łóżka. - dojdą do ładu te nasze nowe koty??
- dojdą. muszą. jak nie dojdą to po pierwsze pozostaną na zawsze kotami a po drugie cofnie się ich karma. - wyjaśniała czarodziejka.
- co?? 
- karma. prawo przyczyny i skutku. i będą musiały znowu dochodzić do ludzkich wcieleń by ogarnąć co się stało dlaczego i jak to wypełnić. może ta sytuacja trwać setki lat. bo nawet nie w każdym wcieleniu trafią na siebie. mogą się minąć. nie rozpoznać. 
- uFF. męcząca sprawa. dobrze że nas to nie dotyczy. - Kot wtulał się w poduchy otoczony zapachem czarodziejki. wdychał go z lubością.
- no i tu się grubo mylisz mój drogi - czarodziejka pogłaskała go po głowie.
- co??!! - podskoczył zaskoczony - to my nie mieliśmy się tak po prostu spotkać zakochać i trwać bośmy sobie przeznaczeni?? bo jesteśmy dwiema połówkami tej samej pomarańczy?? 
- no nie.  
- fakenszyt........ nie miałem pojęcia. ty już oczywiście wiesz o co chodzi?? od początku wiedziałaś?? - dopytywał.
- aż tak dobra nie jestem. dotarło do mnie po przygodzie z drzewkiem i urokiem. gdy nawet zdjęcie tego uroku uratowało sytuację tylko częściowo. gdy bojąc się powtórki agresji kota i myśląc że to ja jestem jej przyczyną chciałeś odejść. jak zwykle zaczęłam dłubać w ranach.
- myślałem że umrę z żalu. moje kocie serce pękało. w życiu nigdzie i z nikim nie było mi tak dobrze jak tu z tobą..... i nie mogłem znieść twojego płaczu. uciekałem jak najdalej a i tak go słyszałem i czułem. czułem jak pęka ci serce i tak strasznie się wstydziłem że to przeze mnie i że zawiodłem. chciałem uciec jeszcze dalej. na szczęście mi nie pozwoliłaś uciec na kraj świata - mężczyzna przytulił się do ramienia kobiety. -  ten.... urok. był katalizatorem??
- tak. i akceleratorem. wyzwolił i przyspieszył reakcję. - gładziła czule jego twarz. zresztą.... uwielbiała jego szorstko-miękkie policzki..... - nie mogłam dać ci uciec bo znowu byśmy się stracili i w kolejnych wcieleniach musieli szukać. kto wie jak długo znowu. poza tym cię kocham. ta miłość ma przetrwać.
- więc jaka karma nam pisana?? mamy jak w każdej bajce żyć długo i szczęśliwie?? - zapytał z nadzieją i niepokojem jednocześnie chłonąc pieszczotę drobnej dłoni.
- masz mnie po prostu raz jeden jedyny nie zabić. - odpowiedziała czarodziejka.
- CO??!! - poskoczył w pościeli aż kołdra pofrunęła pod sufit.
- dotąd gdy się spotykaliśmy zawsze mnie zabijałeś. czy to jako kat czy jako wojownik czy jako wiarołomna żona swojego męża. bez względu na układ płci i człowieczeństwo. bo nawet jako kot mnie zabiłeś. byłam myszą. nie miałam szans. zabicie mnie zawsze okupowałeś bólem. wyrzutami sumienia. własną śmiercią. Babcia twierdzi że to już trwa tysiąc lat. nasze Dusze mają dość. - spokojnie opowiadała gładząc jego głowę. dotyk koił wzburzenie mężczyzny.
- no. na szczęście dostaliśmy teraz do pomocy Babcię - westchnął Zapieckowy z ulgą.
- Babcia mój drogi jest od początku w naszą karmę wplątana. tkwimy w niej we trójkę. zawsze w jakiś sposób przyczyniała się do mojej śmierci. była sędzią gdy ty byłeś katem. była osobą która wpuściła kota do spiżarni by polował na myszy. była teściową przymykającą oko na to co się działo w domu. była dowódcą wysyłającym ciebie czy mnie w bój. ZAWSZE przyłożyła rękę do mojej śmierci.
- strasznie mi przykro to słyszeć......... luvya kłet mój..... za skarby świata nie chcę cię skrzywdzić..... - mężczyzna tulił swoją kobietę mocno..........
- ćśś.... słuchaj dalej. jest szansa dla nas. teraz dostaliśmy największe skupienie możliwości by wypełnić nasze przeznaczenie. Babci zależy specjalnie ponieważ otrzymała szansę jako Dusza. dostała możliwość trwania i wspomagania nas mimo swej śmierci. pokonała niejako Śmierć. ona jedna z nas już. jeśli tym razem nam się uda jej Dusza przejdzie w wyższy krąg wcieleń. - opowiadała i przytulała mocno do siebie swojego ukochanego mężczyznę. - Babcia posiadła Moc najwcześniej. zorientowała się w naszej karmie. dlatego ci mnie za życia pokazywała na obrazie. żebyś wiedział kogo szukasz i nie minął obojętnie gdy już znajdziesz. wdrukowała ci bardzo silnie przesłanie że tam gdzie mnie znajdziesz ja nie pasuję i należy mnie zabrać do domu.
- o tak. pamiętam to doskonale. pomyślałem tak gdy tylko cię zobaczyłem na zdjęciu. natychmiast. "to ONA" nie dawało mi spokoju i zmuszało do myślenia jak do ciebie trafić. trwało długo. byłem z kimś związany. aż w pewnym momencie poczułem że w tamtym domu nie wytrzymam ani chwili dłużej. jakby mnie robaki obłaziły..... - przypomniał sobie Kot.
- to było w czasie gdy ja utwierdziłam się w przekonaniu że mam dość bycia samą i samowystarczalną. że do Pełni życia potrzeba mi kochającego mężczyzny. kogoś kogo będę kochała a on tak samo będzie kochał mnie. wezwałam na pomoc Archanioła.
- aha..... i pół roku później Licho przyniosło ci kota..... wychechłanego jak stary dywanik - zaśmiał się na to wspomnienie.
- no tak. i pokochałam cię od pierwszej chwili.
- a ja szedłem do ciebie bardzo zakochany..... cały ten czas kochałem ciebie. tylko ciebie. całe życie. - przytulił głowę mocniej do jej ramienia.
- bo żeby zakończyć nasz cykl tragicznych wcieleń dostaliśmy najsilniejszą ochronę: Miłość. gdy kochasz - trudniej zabić.
- a jednak.... pod wpływem uroku jako kot rzuciłem się na ciebie. mało nie zabiłem.
- właśnie. mysz zabiłeś. jesteś drapieżnikiem jako kot. jesteś wielki i silny jako mężczyzna. mógłbyś mnie zabić bez przeszkód. Miłość nas chroni przed takim spełnieniem naszego przeznaczenia. to Miłość cię powstrzymała.
- ale i tak cię pogryzłem i podrapałem. do dziś ten widok mam przed oczami. śnią mi się po nocach koszmary. od tego uciekam...... tego się boję....... że się powtórzy. - łzy spływały po jego policzkach i moczyły ramię kobiety.
- nie bój się. nie uciekaj. nigdy więcej nie odchodź z naszego łóżka. z norki. z domu. razem sobie poradzimy. twoje odejście niczego nie zmieni bo wtedy umrę z żalu. serce mi pęknie. bo ani nigdy nikogo tak nie kochałam ani nikt nie kochał mnie. just love me like you love nobody else. - mówiła bardzo cicho i ocierała jego łzy. - mamy wsparcie Babci. zostaliśmy też obdarzeni Mocą. można to poznać choćby po umiejętności przemieniania postaci: u nas to obojętne kot-człowiek-kot. u istot niemagicznych to sztuka na raz. i muszą w porę uporać się ze swym problemem bo inaczej na zawsze pozostaną w na przykład własnie kociej skórze. dla nas to obojętne. i muszę ci powiedzieć że dla ciebie kot to nie koniec możliwości. przy mojej pomocy będziesz mógł stawać się na życzenie istotą o wiele silniejszą. miałeś szansę tego już kiedyś doznać - gdy wniknęłam w ciebie jako płomień. pamiętasz kim się wtedy stałeś??
- tak..... choć to było dawno ale wrażenie niezapominalne..... byłem Smokiem. dobrze pamiętam uczucie tego rozpierającego mnie ognia i siły. miałem skrzydła mogłem polecieć wszędzie i zrobić wszystko.
- to jest właśnie to co możemy osiągnąć razem. oddzielnie ja jestem delikatną smoczycą a ty jeszcze tego nie potrafisz wcale. we dwoje stanowimy potężnego niepokonywalnego Smoka. we dwoje mamy Moc nie podwojoną. mamy Moc nieograniczoną. osiągniemy Pełnię naszego rozwoju. jesteśmy połączeni nie tylko Miłością ale i Energią. nasze Dusze stanowią tym razem jedność. pragną się połączyć na zawsze.
- kiedy to się stanie?? gdy wypełni się nasze pozytywne Przeznaczenie??jakie ono jest?? - pytał swoją czarodziejkę.
- mam umrzeć nie PRZEZ ciebie a PRZY tobie. stara szczęśliwa zadowolona.
- zawsze się tego bałem. że umrzesz przede mną. - szepnął Zapieckowy.
- i tak masz "wdowi palec" - uśmiechnęła się czarodziejka. - serio: ty masz mieć pewność że zapewniłeś mi dobre spokojne życie i umarłam szczęśliwa. i nie martw się - będę przy tobie dopóki nie podążysz za mną. moja Dusza zabierze twoją i nastąpi to dość szybko po mojej śmierci. ale zestarzejemy się razem spokojnie i osiągniemy nasz cel.
- czy ktoś nam pomoże czy sami musimy walczyć?? bo jest mi bardzo ciężko i ciągle się boję powrotu. kolejnego uroku. łorewer.... czegokolwiek co znowu doprowadzi do skrajności. do wybuchu. że cię skrzywdzę - wyznał.
- tak. pomoże nam Czarny Anioł. ma moc uzdrawiania karmy. naprowadzania jej na dobrą drogę.
- kocham cię nade wszystko moja piękna czarodziejko.... za mądrość za serce za Miłość. - szepnął Kot.
- kocham cię jak nigdy nikogo nie kochałam Kocie.
i głaskała jego włosy i twarz aż nie zasnął. tym razem spał spokojnie i bez koszmarów. spał przy swojej kobiecie a we śnie widział ją starą i szczęśliwą. przy sobie.
ona też w końcu usnęła. znowu miała go przy sobie. ciepłego. wtulonego. śpiącego spokojnie.
we śnie tańczyli......





fot:eMcE
https://www.youtube.com/watch?v=d27A1nWvbpo

 You‘ve got the right to tell me it's all over 
It isn't like me to be begging you 
Don't let go, don't let go 
Just stay with me another day 
When I'm not myself please understand me 
I'm so confused I don't know what to do 
But don't give up, don't give up 
It just may take a little time 

Be tender with me baby 
I'm so afraid you'll go away 
Be tender with me baby 
Always, for always 

I know that you've been patient with my weakness 
And that you hate to see me cry 
But I know, yes I know 
I doesn't have to be this way 
But I'm so lonely I could die 

Be tender with me baby 
I'm so afraid you'll go away 
Be tender with me baby 
Always, for always 

Why does my heart keep on hurting 
Why do I feel like I do 
I hope you see this is not really me 
That it's just a phase that I'm going through 

Be tender with me baby 
I'm so afraid you'll go away 
Be tender with me baby 
Always, for always